czwartek

dieta allevo

zdecydowałam się i zamówiłam allevo! złożyłam zamówienie przez aptekę internetową nowa farmacja, która na tle innych stron tego typu okazała się zdecydowanie najtańsza (o około 20%!). paczuszka przyszła do mnie w błyskawicznym tempie i takim oto sposobem od wczoraj "działam" z allevo :)



allevo MIX pack:
2x shake czekoladowy, 2x shake truskawkowo-jagodowy, 2x zupa ziemniaczano-porowa

shake'i:
bananowo-malinowy, truskawkowo-jagodowy, czekoladowy

zupy:
ziemniaczano-porowa, brokułowo-bazyliowa z kuskusem

batony:
2x jagoda, 2x toffee, gorzka czekolada, mleczna czekolada (wysoko proteinowy)

błonnik weigth loss:

jako gratis otrzymałam jeden koktajl truskawkowy z konkurencyjnej firmy oferującej dietę na tej samej zasadzie - dieta light

w następnych postach będę przedstawiać wam kolejno wszystkie produkty i moje odczucia co do nich. na razie mogę wam zdradzić, że myślałam, że smaki będą zdecydowanie gorsze i będzie mi doskwierać uczucie głodu, na szczęście póki co (tfu tfu) jest jak najbardziej ok! 

a czy wy stosowaliście już diety typu allevo, cambridge, dieta light?

poniedziałek

wyciskamy soki

postanowiłam dzisiaj wycisnąć wszystkie możliwe soki!!

po kolejnym upalnym dniu, moje stopy i dłonie nie wytrzymały ciepła i po prostu spuchły... musiałam zdjąć wszystkie pierścionki, bo wrzynały mi się w palce... to niestety przez nadmiar wody w organizmie, problem z krążeniem a to wszystko oczywiście przez nadwagę... wkurzyłam się i pojechałam po sokowirówkę!! udało mi się kupić niedrogą maszynkę za całe 120zł firmy severin. nie jest najlepszej jakości, ale jak na błyskawiczny nieplanowany zakup, myślę, że będzie ok.

przy okazji zrobiłam zapas marchwi, selera i jabłek na cały tydzień. zamierzam przetrwać te 7 dni tylko i wyłącznie na świeżo wyciskanych sokach warzywno-owocowych! na śniadanie dodatkowo z otrębami lub płatkami owsianymi, żeby dołożyć organizmowi trochę węglowodanów na dobry początek dnia. trzy na pięć szklanek soku będę mieszać z kefirem 0%.

rano i wieczorem dodatkowo będę się wspierać naturalnym suplementem morwa biała plus oraz przed dwoma dowolnymi "posiłkami" będę wypijała wodę z goodbye appetite ;) wiem, że czeka mnie dość radykalny tydzień, ale... będzie pięknie... potem... ;)



a tak w ogóle to co myślicie o allevo? mam zamiar sobie kupić "zestaw startowy", żeby sprawdzić, czy mi podpasuje. czy ktoś z was używa? jakie wrażenia i odczucia?


piątek

return time

kochane!
wracam po raz kolejny ale już ostatni, bo zostaję tu na dobre! takie moje wiosenno-letnie postanowienie, które mam zamiar intensywnie przestrzegać!

od kilku dni jestem na diecie - zmodyfikowaną "po swojemu" 3d chili. czyli to co pamiętam z jadłospisów przyrządzam "na oko". generalnie trzymam się zasady >mniej żreć< i >słodyczy nie żreć<, zobaczymy co mi z tego wyniknie.
póki co czuję się świetnie, pogoda również wpływa na mnie sprzyjająco. przy takich temperaturach i po długiej zimie człowiek aż lgnie do siedzenie na świeżym powietrzu.
niestety minusem takiej pogody jest to, że ciągnie do grillowania :) a jak tu się oprzeć kusząco pachnącym kiełbaskom,chrupiącemu pieczywku i zimnym piwkom... mmm - trzeba znaleźć kilka zamienników :)
jako, że mamy już prawie weekend to przedstawię wam kilka moich sprawdzonych i przede wszystkim dietetycznych propozycji na pyszności z grilla :)

1. mięsko czyli pożywny biały drób (indyk, kurczak). jeżeli chodzi o mnie to jestem raczej z tych tylko-piersio-lubnych, więc rzadko kiedy pokuszę się o inne części niż piersi. zawsze obtoczę je w intensywnej mieszance przypraw - zioła, papryki, pieprz, odrobina soli. jeżeli gotowe mieszanki grillowe to tylko te naturalne (czytajcie skład). lubię wypieczone mięso więc grilluję je od razu z rusztu.
2. rybki białe (dorsz, sandacz), sól+pieprz+sok z cytryny+koperek i niebo w gębie! że też grillowanie jest tak proste! zawijam ryby w folię aluminiową, żeby cały aromat został w środku. po otworzeniu kieszonki bucha pachnąca para a ryba jest cudownie miękka... jeszcze kilka kropel soku z cytryny i posiłek gotowy.
3. warzywka w każdej postaci! brokuły z folii, pomidorki koktajlowe podgrzane na tacce, kukurydza, szaszłyki paprykowo-cebulowo-pieczarkowe, bakłażany z rusztu itd. itp. można wymieniać i wymieniać. wszystko intensywnie doprawione ziołami... aromat unosi się nawet w domu...
4. do picia zimna lemoniada własnej roboty albo... dietetyczne piwo! tak! ale małe i niech się skończy na jednym! :)



i co, można obejść się bez tłustej kiełbachy niewiadomego pochodzenia? można? MOŻNA!

enjoy your meals :)

czwartek

nowe starego początki..

po pierwsze chciałabym wszystkich przeprosić za te dwa tygodnie nieobecności... sporo się działo, lepszych i gorszych rzeczy.
po drugie chciałabym się przyznać do tego, że nie skończyłam diety i utknęłam w punkcie wyjścia. i na wadze i w życiu.
po trzecie chciałabym was poinformować, że od poniedziałku biorę się za siebie i zaczynam 3d chili od nowa! mam nadzieję, że tym razem zajdę troszkę dalej, aczkolwiek przynajmniej do końca :)
no i w końcu po czwarte, chciałabym się pochwalić tym, że na ostro zaczęłam pisać bloga kosmetyczno-modowego ;) może kiedyś stanę się szafiarką z prawdziwego zdarzenia hehe ;)

jakby ktoś chciał zajrzeć, to zapraszam: http://mydressingroomandtable.blogspot.com/ 
postaram się dodawać posty jak najczęściej, jednocześnie nie zaniedbując tego bloga :)

pozdrawiam was gorąco, dziękuję za odwiedziny, komentarze i obserwację!


ps. mamy dzisiaj walentynki, więc korzystając z okazji życzę wam wszystkim wiele miłości! oczywiście nie tylko w tym dniu :) xoxo


sobota

XV i XVI

dzisiaj weszłam na wagę i... kolejne 2kg w dół! czyli 16 dni i -5kg. w sumie liczyłam na jeszcze 2kg mniej, ale przyznam, że sobie trochę odpuściłam ostatnio, także i tak mam pozytywne odczucia :)

dzień piętnasty:
na śniadanie omlet. szczerze mówiąc, po ostatniej, nieudanej próbie, miałam niezłe obawy. ale od razu zmieniłam proporcje z jadłospisu.

2 jajka
1/2 szklanki mleka
4 łyżki otrębów pszennych
1 łyżeczka oliwy
sól
pieprz

tutaj ważna wskazówka: jeżeli macie rano trochę więcej czasu, namoczcie na ok. pół godziny otręby w mleku! staną one się miękkie i klejące, dzięki temu zlepią odpowiednio omlet. można też zostawić otręby w mleku na noc w lodówce.


w miseczce rozbełtujemy jajka, wlewamy rozmiękczone otręby, oliwę (dzięki temu nie przyklei się do patelni), doprawiamy i intensywnie roztrzepujemy, żeby masa nabrała bąbelków, a omlet był puszysty. :) wlewamy masę na rozgrzaną patelnię.

 

gdy omlet się scali, przewracamy na drugą stronę (warto użyć bardzo dużej szpatułki lub pomóc sobie dwoma). następnie przekładamy na talerz. można nałożyć na górę łyżkę jogurtu naturalnego :)


II śniadanie - dwie marchewki :) podwieczorek - kawa z kardamonem.

obiad - zupa jarzynowa. kupiłam w tesco mieszankę warzyw do zupy brokułowej. w jadłospisie były również brokuły, więc stwierdziłam, że ta mieszanka nada się idealnie. 


ogromną zaletą tej mieszanki jest to, że w składzie znajduje się 100% warzyw. dlatego też ją kupiłam, poza tym kosztowała tylko 6zł, więc wzięłam na próbę.



do garnka wlałam ponad litr wody i wrzuciłam mrożonkę. dołożyłam dwie kostki bulionowe - jedną rosołową z liściem laurowym i zielem angielskim, drugą grzybową. dodałam także 1/4 puszki groszku, który został mi po robieniu placuszków gryczanych :)


gotować ok. 20min, do miękkości warzyw. na początku zupka jest dość wodnista, ale po ugotowaniu się warzyw, trochę się zagęszcza. ja jednak wolę bardziej białe zupy, więc już po zdjęciu z ognia dodałam łyżkę jogurtu naturalnego.


zupa wyszła naprawdę wspaniale!! jak ze świeżych warzyw, kawałki są miękkie i aromatyczne. powstały 4 porcje. mojemu chłopakowi tak zasmakowała, że wziął sobie nawet dokładkę :) także jedna porcja poszła do lodówki, do zjedzenia następnego dnia :)

na kolację pieczone jabłko z otrębami i cynamonem.

dzień szesnasty:
na śniadanie serek wiejski lekki z pomidorami i bazylią.
na II śniadanie banan 
na obiad zupka jarzynowa z wczoraj
na podwieczorek nic :)
na kolację kanapki chrupkie z szynką, sałatą i ogórkiem świeżym.


środa

półmetek :)

witajcie kochani! przepraszam wszystkich za taką przerwę, ale weekend był wyjęty z życia (i niestety z diety również), a przez ostatnie dwa dni miałam jakieś problemy z telefonem i nie mogłam przesłać zdjęć na laptop i w ogóle nic mi nie wychodziło. dzisiaj powinien być mój 16 dzień, ale że w weekend sobie odpuściłam (wizyta u znajomych, obiad rodzinny u rodziców, przyjazd dziadków itd. itd. nie służą mojemu samozaparciu :( jestem taka słabaaaaaa!), tak więc poniedziałek potraktowałam jak dzień XII, wtorek jak dzień XIII, no a dzisiaj wypada dzień XIV czyli półmetek! :)

dzień dwunasty:
na śniadanie jajecznica z pomidorami i szynką. akurat tak podana jajecznica to dla mnie norma. zawsze taką przyrządzam, odkąd tylko pamiętam :)


pomidory pokroić w kostkę i podsmażyć na patelni. doprawić solą, pieprzem oraz słodką papryką.


gdy pomidory się zredukują, dodać pokrojoną w paseczki szynkę i chwilę ją podsmażyć. następnie wbijamy dwa jajka i smażymy do otrzymania ulubionej konsystencji. taka jajecznica jest bardzo aromatyczna :)


na II śniadanie serek wiejski z otrębami, cynamonem i imbirem, a na podwieczorek kiwi.

na obiad natomiast przygotowałam kotleciki gryczane z groszkiem i papryczką chili.

składniki na 10 kotlecików, czyli 4 porcje:
2 woreczki kaszy gryczanej palonej
3/4 puszki groszku
4-5 łyżek otrębów przennych
1 jajko
pęczek koperku
2 papryczki chili
sól
pieprz
papryka słodka

dodatki:
100g łososia wędzonego
10 ogóreczków konserwowych z chili


kaszę gotujemy w lekko osolonej wodzie. dobrze odsączamy. lekko ostudzoną wsypujemy do miski, dodajemy groszek, jajko, posiekany koperek, pokrojone papryczki i przyprawy oraz stopniowo otręby, sprawdzając konsystencję. masa powinna się zlepiać w kulki. możemy sobie tutaj pomóc, przygotowując miskę z wodą i moczyć w niej ręce przed zlepianiem kotletów. dzięki temu masa nie będzie się przyklejać do rąk.


smażymy na odrobinie oliwy z dwóch stron, po ok. 2-3min z każdej strony do zarumienienia i lekkiej chrupkości. jeżeli będą odrobinę pękać, nie martwcie się, tylko "zlepcie" je już na patelni :)


przełożyć na talerz, położyć na górę kawałki łososia. podawać z ogóreczkami :)


danie jest na prawdę pyszne i bardzo sycące. jedna porcja to 2,5 sztuki ;) ja zjadłam 2, mój chłopak 3 i byliśmy pełni. resztę kotletów schowałam do pojemnika i włożyłam do lodówki. :)


dzień trzynasty:
na śniadanie zrobiłam sobie koktajl z mrożonych truskawek, maślanki i otrębów, taki jak tu.

II śniadanie to grejpfrut, na obiad mieszanka chińska jak tu, z taką różnicą, że bez kurczaka. na podwieczorek latte z kardamonem a na kolację maślanka z miodem i cynamonem. 

dzień czternasty:
na śniadanie wypiłam kefir z bananem i cynamonem, a na II śniadanie właśnie przygotowałam sobie marchewki z cynamonem.

na obiad wzięłam sobie do odgrzania kotleciki z dnia dwunastego. na podwieczorek planuję zjeść pomidory z ziołami prowansalskimi a na kolację chlebek żytni z szynką i musztardą. :)

sobota

jedenastka!

jak wam mijają kolejne dni diety? mi wyśmienicie, czuję się rześko i mam mnóstwo energii :)

wczorajszy dzień rozpoczęłam trzema kanapkami z łososiem i ogórkiem. użyłam pieczywa chrupkiego, serka kanapkowego light oraz łososia w pieprzu wędzonego na gorąco, którego kupiłam w biedronce za ok. 8zł - pycha, jeden z lepszych kupnych łososi, jakiego jadłam :)


potem było drugie śniadanie i... czekolada :)))) ostatnio jadłam taką kupioną gorzką z chili z lindt. teraz postanowiłam zrobić sobie ją trochę inaczej. aczkolwiek przygotowałam czekoladę na gorąco.. :)

25g gorzkiej czekolady
pół łyżeczki chili
100ml ciepłego mleka 0,5%

czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej


wsypać chili 



dolać mleka i dobrze wymieszać. wlewamy już zagrzane mleko i robimy to wciąż w kąpieli, żeby czekolada nie straciła temperatury i nie zrobiły się grudki :)


należy bardzo uważać przy trzymaniu kubka/miseczki bo parą wodną można oparzyć się tak samo jak wrzątkiem!
deser jest cudownie czekoladowy z pikantną nutką. pycha...

po takiej przekąsce nie myślałam specjalnie o jedzeniu aż do kolacji, na którą zrobiłam sałatkę z tuńczykiem.

składniki dla dwóch osób:
120g makaronu pełnoziarnistego (waga przed ugotowaniem)
130g tuńczyka w sosie własnym
3/4 puszki kukurydzy
200g ogórków słodko-kwaśnych lub kiszonych
2 łyżeczki ziół prowansalskich
szczypta soli
szczypta pieprzu czarnego
szczypta czosnku granulowanego
łyżeczka soku z cytryny
2 łyżki jogurtu naturalnego


ugotować makaron al'dente, odsączyć tuńczyka i kukurydzę, ogórki pokroić w kostkę. wszystko wsypać do miski, doprawić przyprawami i cytryną, wymieszać razem z jogurtem. 


sałatka jest naprawdę smaczna i sycąca. razem z moich chłopakiem zjedliśmy, aż nam się uszy trzęsły :p gorzej, jeżeli ktoś nie lubi tuńczyka, bo jest on dominujący w smaku. 

mam nadzieję, że mój blog oraz przepisy i rady które zamieszczam przydają się wam. dziękuję za wszystkie wizyty i komentarze! :)